Oranżada, kredki Bambino i marzenia z Pewexu. Tak wyglądał Dzień Dziecka w PRL-u. Skromniej, ale radośniej?

2025-05-25 11:21

Dzień Dziecka w PRL-u to było coś! 1 czerwca dzieci były na pierwszym planie: w szkole nie było kartkówek, w telewizji leciały bajki, a w kioskach – o rety! – pojawiały się komiksy „Relax” i gumy Donald. Emocje zaczynały rosnąć już kilka dni wcześniej – w końcu zbliżała się okazja, żeby dostać coś wyjątkowego.

Oranżada, kredki Bambino i marzenia z Pewexu. Tak wyglądał Dzień Dziecka w PRL-u. Skromniej, ale radośniej?

i

Autor: Getty Images

Rodzice – nawet jeśli nie było ich stać na większy prezent – zawsze starali się, by dziecko poczuło się wyjątkowo. W domach organizowano małe przyjęcia z galaretką i biszkoptami, a w szkołach – konkursy, gry i przedstawienia.

Dzieci wracały do domu z kolorową przypinką, watą cukrową albo lizakiem...

Prezenty na Dzień Dziecka w PRL: najsłodsze wspomnienia?

Jeśli komuś udało się dostać plastikowy pistolet na kapiszony albo zestaw „Mały Chemik” – był lokalnym bohaterem przez cały tydzień. Choć nie zawsze prezenty były trwałe, wspomnienia z tamtych dni do dziś wywołują uśmiech.

Dziś trudno w to uwierzyć, ale nowe kredki (oczywiście Bambino) lub nowe flamastry, również bardzo cieszyły. 

Dzień Dziecka był też wspaniałą okazją by iść na lody. W PRL-u lody nie były dostępne, jak dziś.  Na lody szło się do kawiarni lub budki z automatem, gdzie kręcone śmietankowo-kakaowe podawano w wafelku tak cienkim, że czasem przeciekał po minucie. A smak? Dla wielu do dziś nie do podrobienia.

W cukierniach i „kawiarenkach dla mam z dziećmi” Dzień Dziecka oznaczał kolejkę po galaretkę z bitą śmietaną, „W-Z-kę”, krem sułtański albo pucharek z lodami i – uwaga – świeżymi truskawkami. Ale tylko, jeśli miało się szczęście, bo czasem truskawki pojawiały się pod koniec maja, czasem dopiero po Dniu Dziecka (za to z każdym razem prosto z polskich pól, pachnące, ciepłe od słońca, nie z importu i nie spod folii).

Pogoda zazwyczaj dopisywała i można było liczyć, że będzie można bawić się z innymi dziećmi (jeszcze) dłużej. W dodatku zbliżały się wakacje... 

O jakich prezentach na Dzień Dziecka marzyły dzieci w czasach PRL?

Największe pragnienia często krążyły wokół zabawek „z Zachodu” – Barbie, Game Boya, Matchboxów czy oryginalnych klocków LEGO. Dla wielu były to tylko obrazki z katalogów albo opowieści „cioci z RFN-u”.

Dzieci marzyły o rowerze – nie byle jakim, ale „góralu” lub Wigry 3. O zegarku elektronicznym z melodyjką, piórniku z kalkulatorem, a nawet... o kaloszach z Myszką Miki.

Dziewczynki śniły o lalkach z zamykanymi oczami i prawdziwej szczotce do ich włosów. Chłopcy o ciężarówkach z naczepą i piłkach „Adidas Tango” – nawet, jeśli była tylko z targu.

Często dzieci marzyły też o rzeczach prostych: o tym, żeby tata miał wolne, mama nie musiała stać w kolejce, a oni mogli cały dzień spędzić na trzepaku z kolegami. Albo pójść na lody bez ograniczeń, obejrzeć dwie bajki pod rząd i nikt nie kazał iść spać „bo rano szkoła”.

I choć nie każde marzenie się spełniało, to jedno było pewne – w Dzień Dziecka dzieci czuły, że to naprawdę ich dzień.

Nawet jeśli prezentem była tylko oranżada i buziak w czoło.

M jak Mama Google News
Co nas czeka?
Internet dzieci. Szokujący raport dla rodziców! Co robią dzieci w sieci? | CO NAS CZEKA?